„Wyskoczyć z kolein”… czyli meandry „polskiej” polityki wschodniej

bialek_opcja_na_prawoZa zgodą autora i redakcji „Opcji na prawo” udostępniamy tekst p. Józefa Białka na temat polityki zagranicznej( głównie tzw. polityki wschodniej) rządów w Warszawie, której koncepcję, cele i sposób prowadzenia powstrzymują nas przed określeniem tej polityki jako polityki polskiej.

PZ

Od co najmniej trzystu lat Polska prowadzi beznadziejną politykę zagraniczną, której nie widać końca. Nijak nie przystaje ona do miejsca, w którym się znajdujemy. Jak się okazuje, przełom XX i XXI wieku nie przyniósł w tym względzie szczególnych zmian.

Jako pierwsi uznaliśmy niepodległość Kosowa, godzącą w interes słowiańskiego narodu Serbów, i to na korzyść muzułmanów, tylko dlatego, że taka była wola Amerykanów. Poparliśmy agresję Gruzji na Osetię. Staliśmy po stronie emancypującej się muzułmańskiej Czeczenii, według zasady, że każde działanie Rosji musi być torpedowane przez nasz kraj. Poparliśmy woltę na Ukrainie, kraju, do którego sto tysięcy polskich firm eksportowało swoje towary. Według szacunków byliśmy tam trzecim w kolejności eksporterem, a dzisiaj stan relacji handlowych między nami a Ukrainą przedstawia się w sposób opłakany. Ale co tam, kolejne polskie rządy w swoich rachubach, sporadycznie lub w ogóle nie kierują się interesem gospodarczym. W tej dziedzinie ponosimy kolejne fiaska. Wychodzi na to, że nie rozumiemy, czym w ogóle jest polityka zagraniczna. Nie mamy jej definicji, nie wiemy, o co oprzeć nasz rozwój. Stąd wynikają działania pełne chaosu i przynoszące coraz większe zagrożenie konfliktami zbrojnymi.

Trudno już w tej chwili kolejny raz powracać do tego, co robiliśmy jako kraj w ciągu ostatnich trzydziestu lat, gdzie pełniliśmy rolę wykonawcy amerykańskich lub niemieckich kierunków strategicznych. Wiadomo, że nie prowadziliśmy suwerennej polityki w interesie Polaków, dla dobra polskich przedsiębiorców, z czego wynika tak fatalna kondycja naszej gospodarki.

Obecnie jednak Polska podpisała umowę z Chinami. Otrąbiono to jako wielki sukces. Początek świetlanych polskich inwestycji. W perspektywie rysuje się uruchomienie nowego „Jedwabnego Szlaku”. Inwestycje chińskie w Polsce. Słowem Eldorado.

Niestety, mówię to z bólem, jako przedsiębiorca, który od lat pokłada nadzieję na szersze otwarcie możliwości handlowych związanych z Dalekim Wschodem – w tym wszystkim brakuje spójności i występuje tu elementarny brak logiki. Domagamy się embarga na Rosję, a przecież właśnie przez ten kraj musi biec spory odcinek owej przynoszącej dochody „jedwabnej” trasy handlowej. Przecież w każdej chwili Rosja może zablokować tę trasę i cała koncepcja bierze w łeb.

Inną kwestię stanowi hurraentuzjazm towarzyszący otwarciu chińskiego rynku na polskie produkty rolne. Będziemy eksportować – pięknie! Chętnie bym się przyłączył do tej egzaltacji, niestety nie pozwala mi na to jedno, proste pytanie, powracające jak natrętny leitmotiv: co będziemy eksportować? Ciastka i cukierki krówki? Rolnictwa, na skutek „nieugiętej” postawy takich partii jak choćby PSL już nie ma. Nie mamy krów, świń, kur, nie mamy wartościowych niepastewnych upraw. Co chcemy sprzedawać? Przecież sami spożywamy w tej chwili w przeważającej mierze mięso holenderskie czy niemieckie. Czy ktoś rozsądny wyobraża sobie, że mięso do kabanosów, czy kiełbas sprzedawanych u nas, często jako polska marka, pochodzi z naszego kraju? Jak mi kiedyś powiedział jeden z kolegów przedsiębiorców – jedna z firm robiących kabanosy kupuje mięso z państwowych zapasów holenderskich. Kiedy się kończy ważność tego towaru, wtedy jest on eksportowany do Polski, gdzie robi się z niego właśnie kabanosy lub inne podsuszane wędliny. Można Holendrom pogratulować kreatywności.

Brak jest w polskiej polityce konkretnej wizji gospodarki, a co gorsza zainteresowania tym tematem. To wpływa na podejmowanie nieodpowiedzialnych kroków przez polską dyplomację. Kto odpowie na pytanie, co przyniosło Polsce, że nowo zaprzysiężony prezydent Andrzej Duda swoją pierwszą zagraniczną podróż odbył jesienią ubiegłego roku do Estonii? Czy przyczyni się to do obrony nas przed wyimaginowanym, czy też nie, wrogiem? Tymczasem Estonia, jako państwo, praktycznie nie ma dla nas większego znaczenia strategicznego. Ten mały kraj cierpi na zapaść demograficzną, ogromna rzesza jego mieszkańców wyemigrowała na Zachód. Wszelkie stosunki gospodarcze zdominowane są w nim przez kraje skandynawskie. A może to państwo jest nam potrzebne, jako sojusznik militarny? Pewnie posiada ze dwa czołgi (w tym jeden zepsuty) – zawsze to jakaś siła!

Inne pytanie: na jakiej konkretnie dziedzinie gospodarki mamy oprzeć swój rozwój? Panuje w tym względzie chaos przypominający dom wariatów. Brak jest kompleksowego myślenia. Oparcie naszego eksportu na Chinach, ma sens wyłącznie wtedy, gdy pan minister Morawiecki jednocześnie będzie dążył do odbudowania polskiego rolnictwa, co może się wiązać z poluzowaniem więzów, którym zniewalają nas w tym względzie unijne przepisy i tak zwana solidarność wewnątrzunijna, która, jak do tej pory, służy, owszem, rozwojowi przedsiębiorczości, ale tzw. równiejszych krajów. Równolegle konieczna będzie odbudowa spółdzielni producenckich, rzeźni, mleczarni.

Mankament polega na tym, że nie jest to przedsięwzięcie, które można zaplanować na jeden rok. Odbudowa zasobów trzody chlewnej czy bydła rogatego trwa całe lata. Wiąże się z tym też spory koszt inwestycyjny. Trzeba zakupić pierwsze stada zwierząt służące do dalszego rozpłodu. Trzeba postawić chlewnie, obory, które po tak zwanej transformacji ustrojowej są istną ruiną, pomieszczenia gospodarcze, maszyny rolne i całą infrastrukturę, bo tego wszystkiego nie ma. Stodoły pogrążają się w coraz większej dewastacji, a ogromną część pomieszczeń rolniczych dawno wyburzono. Trzeba stworzyć preferencyjne warunki polskim kreatywnym rolnikom. Wesprzeć ich być może odpowiednim kapitałem lub możliwościami jego zdobycia.

Pan minister Morawiecki informuje, że Polska otrzyma osiemdziesiąt miliardów euro z Unii Europejskiej i podobno są ku temu spore szanse i konkretne propozycje. Pomysł na dofinansowanie zatem wspaniały, entuzjazm wielki, ale proste wątpliwości zdają się nad nim jednak górować. Światem rządzi interes. Kto więc w Unii odegra rolę dobrego dziadka i nam te pieniądze da? Nie po to zneutralizowali nasz potencjał wytwórczy, zniszczyli rolnictwo i przemysł, żeby teraz strzelić sobie w kolano. Takimi wariatami to oni nie są. Od wielu lat jesteśmy rynkiem zbytu zagranicznych korporacji.

Już James Billigton w swojej rewelacyjnej, wydanej przez nas, książce Płonące umysły (Wektory 2012) odsłonił rolę, jaką między innymi często odgrywali Polacy zwłaszcza w szczytnym dla nas okresie tzw. walki z zaborcą. O naszym zaangażowaniu w masonerię, ruchy rewolucyjne, często pod sztandarem patriotyzmu, jest tam małe co nieco. Może to stąd pochodzi priorytet tej walki rewolucyjnej „za wolność naszą i waszą” w naszym narodowym etosie, którego idea przewyższa znacznie sprawę dobrze rozumianego, racjonalnego interesu narodowego. Stąd może bierze się kierunek dzisiejszej polityki MSZ i MON, która prowadzona jest na tzw. ostre starcie z Rosją.

To chyba Winston Churchill powiedział, że nie ma takiej przepaści, do której Polacy by nie wskoczyli. Jeden z generałów francuskich tydzień po napaści Niemców na Polskę w 1939 roku, na nadzwyczajnym spotkaniu połączonych sztabów, miał rzec: że Polacy jak zwykle będą się bili do ostatniej kropli krwi, a Francuzi wejdą, gdy zginie ostatni polski żołnierz.

Co do Rosji, to chyba jednak nie ona zafundowała nam rozmontowanie przemysłu i zalew zagranicznych korporacji. Tymczasem, jako przejaw sukcesu obecny rząd traktuje zamontowanie na terenie naszego kraju amerykańskich rakiet wymierzonych w największego naszego sąsiada. Oznacza to jednak, że zaznaczono właśnie nasz kraj na strategicznej mapie jako pierwszy cel ataku w razie wojny. Ta tarcza nie jest w stanie w żaden sposób nas obronić, ale staje się pretekstem. Jest to kompletny absurd.

Warto tutaj zadać panom ministrom Waszczykowskiemu i Macierewiczowi proste pytanie: po co Rosja miałaby nas napadać? Nie ma dość ziemi? Co takiego mamy, cennego dla nich. Mamy może złoto, złoża ropy? Nie mają dość problemów z demografią, z gospodarowaniem wielkimi użytkami terenów, których bogactwa naturalne stanowią smakowity kąsek dla innych państw naszego globu, nie tylko Chin – o których owszem pisze się najchętniej w tym kontekście w tzw. mainstreamowych mediach. Człowiek naprawdę logicznie myślący, niezwiązany żadną postromantyczną dogmatyką, nie może mieć nawet najmniejszego cienia wątpliwości, że taki scenariusz to absurd. Jedynym powodem do tego, żeby rozbudzić rzeczywiście rosyjską agresję, może być to obecne kreowanie sztucznego napięcia pomiędzy Rosją a tzw. demokratycznym światem, które budowane jest w ramach dążenia do zbudowania świata jednobiegunowego.

Albo co wspólnego ma poważne podejście do polityki zagranicznej z niektórymi wypowiedziami pana Waszczykowskiego? Sugestia, padająca z ust dbającego podobno o polski interes urzędnika państwowego, że unijne, ale także polskie, stanowisko na temat sankcji wobec Rosji miałoby zależeć od ustępstw w sprawie aresztowanej przez Rosjan Sawczenko. Poważny polityk kraju, graniczącego ze strategicznym partnerem, o którym mowa, mógłby ewentualnie takie wstawki serwować, ale przy wódce pitej z kolegami w restauracji Sowa, po uprzednim zbadaniu czy nie podłożono mu urządzeń nagrywających.

I tu przechodzimy do kolejnego zagadnienia, które świadczy o złym pojmowaniu i co gorzej – wprowadzaniu w czyn – polityki zagranicznej, to jest do egzaltowanej wręcz wizji proukraińskiej. Do nieznajdującego precedensu w Europie zaangażowania się Polski w spór pomiędzy Rosją a Ukrainą i afiszowania się tym. To wszystko obywa się oczywiście z narażeniem geopolitycznego i gospodarczego interesu narodowego. Jest to hazard, w którym nasze pozbawione potencjału państwo beztrosko rzuca się na szczyt puli. Czyni się to rzekomo w imię jakichś wartości – mimo że sytuacja polityczna tego sporu etycznie nie jest jasna co najmniej po żadnej stronie konfliktu. To, co się dzieje na Ukrainie, stanowi element rozgrywki toczącej się między USA a Rosją. Tymczasem eksponuje się tylko jedną ze stron, zaangażowanie drugiej marginalizuje lub rozgrzesza. Główna narracja dotycząca Ukrainy to ewidentna propaganda. Wycisza się probanderowskie czy też pronazistowskie nastroje występujące na Ukrainie, jednocześnie operując dowolnie postkomunizmem rosyjskim (tak jakby Ukraina nie była postkomunistycznym tworem, a jej rząd czysty był od byłych funkcjonariuszy systemu).

Po raz kolejny z uporem przypominam o schizofrenii i podwójnych standardach naszych obrońców wolności, którzy bez mrugnięcia powiekami uznali nie tak dawno niepodległość Kosowa. To prawda, że suwerenność Krymu wykluła się w dość specyficznych warunkach trwającej rewolty. Spójrzmy jednak, jaka była historia emancypacji Kosowa, która rodziła się podczas głębokiej wojny domowej i okupacji NATO. Rosja, mimo wszystko, nie zaangażowała się w konflikt ukraiński aż tak otwarcie i z taką siłą. Jeśli argumentem na korzyść Kosowa była obecność muzułmańska w tym rejonie, trzeba zaznaczyć, że Krym zechciał powrócić do Rosji w rezultacie dość jednoznacznych wyników referendum. Jeśli referendum nie było wolne od rosyjskich wpływów (tak chcieliby niektórzy, jednak obserwatorzy niezależni dali świadectwo fikcji takich podejrzeń) – niepodległość Kosowa była wymuszona przez dysponującego ogromną przewagą militarną okupanta.

Spójrzmy na to tak – katolicka (przynajmniej z nazwy), polska (czy gazetopolska) prawica, uznała oddanie chrześcijańskiego bijącego serca Serbii muzułmańskim terrorystom, którzy tę ziemię anektują w wyniku napływu i podboju. Ta sama siła polityczna nie uznaje rosyjskiego Krymu, który historycznie prawie zawsze należał do Rosji.

Może na przebieg wypadków można spojrzeć czasami chłodniejszym okiem, nie tak jak to u nas jest w modzie. Oto w wyniku Majdanu Rosja stanęła przed zagrożeniem utraty strategicznego przyczółka dla swojej czarnomorskiej floty, o którą od lat toczyła spór z Ukrainą w wyniku nieodpowiedzialnej (według wielu ekspertów – także nielegalnej) decyzji Nikity Chruszczowa – przekazania półwyspu krymskiego Republice Ukraińskiej. Porozumienia z 1997 r. i z 2010 r., zagwarantowały Rosji stabilność w tej kwestii. W zamian za prawo do stacjonowania Floty Czarnomorskiej Rosja obniżyła Ukrainie ceny gazu. Przyszła rewolta i nagle miało się okazać, że gwarancje i umowy międzynarodowe stanęły pod znakiem zapytania. Jeśli dodamy do tego strategię, umownie nazwijmy ją „Brzezińskiego”, i planowe ograniczanie wpływu, jaki ma Rosja na świecie, czy trudno zrozumieć, że nie trzeba być okrutnym postkomunistycznym imperialistą, by bronić tego, co jest mi odbierane? Mało tego – odsądzany od czci i wiary Putin jak do tej pory broni się za pomocą dziwnie łagodnych, jak na przypisywaną mu demoniczność, środków. Nie najechał jak dotąd połowy świata czy choćby Europy, czego nie można z ulgą powiedzieć o jego atlantyckim głównym konkurencie.

Polityka popierania amerykańskiej wojny prowadzonej – wszystko jedno – rzeczywiście w obronie tzw. demokracji czy też brudnych interesów geopolitycznych przez państwo tak słabe jak Polska jest ogromnym błędem, tym bardziej że nasze władze mają ambicje wykreowania nas na amerykańskiego sojusznika numer jeden, swoistą szpicę uderzeniową i głównego wroga Rosji. Służy to realizacji wyłącznie obcych celów geopolitycznych, nie polskiej korzyści, która polegać musi przede wszystkim na zrównoważonej odbudowie gospodarczej naszego kraju, jego wzmacnianiu i długofalowej perspektywie osiągania wytyczonych zamiarów.

Trudno się jednak dziwić obecnej błędnej strategii, takie podejście stanowi polską romantyczno-sanacyjną tradycję. My nigdy nie staraliśmy się liczyć strat, jakie ponieśliśmy na tzw. bohaterskich zrywach. Gdyby zrobić rzetelne podsumowanie powstań, mogło by się okazać, że nasze bohaterstwo zostało by nieco odbrązowione. Zważywszy, że Polska była krajem wielokrotnie upokorzonym, koszt spojrzenia przysłowiowej prawdzie w oczy byłby spory. Może jednak warto, bo korzyści z nauki, jaką moglibyśmy wynieść z tego remanentu, niewspółmiernie wyższe. Sprawdziłoby się choć raz to oklepane przysłowie bez pokrycia: „mądry Polak po szkodzie”. Tymczasem bardziej aktualne jest u nas powiedzenie: „historia lubi się powtarzać”. Ogromna część klasy politycznej żyje dzisiaj etosem (o zgrozo – nie jest to nawet nasz własny etos) niedawnego przewrotu na Majdanie, a nikt nie jest zainteresowany liczeniem strat, jakie ponieśli w jego wyniku polscy przedsiębiorcy eksportujący do Rosji i Ukrainy.

Priorytety mamy zupełnie poprzestawiane. Jeśli gospodarka i prawdziwy interes kraju stanie się głównym celem, zmieni to automatycznie sposób traktowania relacji międzynarodowych. Jeśli popatrzymy na Rosję jako na kraj, z którym umiejętna współpraca może, tak jak w przypadku każdego innego państwa, przynieść Polsce wymierne korzyści ekonomiczne. Tym bardziej że dotyczy to czasów, w których zależności od dominujących ekonomicznie i politycznie zachodnich partnerów i ponadnarodowych korporacji są tak ogromne. Odnalezienie alternatywnych rozwiązań finansowo-gospodarczych, paradoksalnie, może być gwarantem względnej stabilności, co wykazuje przypadek Viktora Orbána.

Wielu ludzi w Polsce ufa, że naszą politykę da się wystarczająco oprzeć na układzie państw tzw. Grupy Wyszehradzkiej. Niestety w dzisiejszym, globalnym świecie są to raczej mrzonki, Grupa Wyszehradzka stanowi zlepek zbyt słaby, by przetrwać światową konkurencję bez oparcia się na szerszych zależnościach rynkowych. Tragicznym żartem jest to, że jesteśmy w zasadzie jedynym państwem w opiewanej Grupie Wyszehradzkiej aż tak zablokowanym na współpracę z Rosją. Zarówno wspomniany Orbán, jak i Słowacy, a nawet Czesi, wydają się mieć zupełnie inną perspektywę niż polski rząd.

Wspomniany wyżej ruch w kierunku Chin jest bardzo dobry, z tym że potraktowany jako zupełnie przypadkowe i odrębne działanie, z pominięciem otwarcia się na całe porozumienie BRICS, może okazać się strzałem kulą w płot, choćby przez możliwość blokowania tych działań przez poważnego partnera Chin, jakim jest niezadowolona z naszej wyrazistej opcji atlantyckiej Rosja. I nie chodzi tu tylko o blokadę Jedwabnego Szlaku, ale również o ewentualne próby zablokowania lub dodatkowego obwarowania kredytów bądź ulg handlowych dla nieprzewidywalnego sąsiada na pasku amerykańskim. Warto czasami odwrócić obowiązującą w Polsce perspektywę i zobaczyć siebie przez pryzmat w jakim oglądają nas inni, by w pełni zrozumieć otaczającą nas rzeczywistość.

Polityka wyraźnie proatlantycka może utrudniać naszą suwerenność w podejmowaniu decyzji o otwarciu nie tylko na Rosję, ale także na rynki takie jak Iran, Kazachstan, Białoruś.

Podjęcie już dzisiaj współpracy z przychylną nam i racjonalnie myślącą tzw. dyktaturą Łukaszenki powinno być priorytetem polskich strategicznych ministerstw już dzisiaj. Czas zerwać z tą bełkotliwą i niestety uprawianą przez lata również przez PiS propagandą przeciwko Białorusi i odgrywaniu, pożal się Boże, obrońcy praw człowieka dla zaspokojenia ego postoświeceniowo-lewicowych instytucji na usługach bankstera Sorosa. Tarcza rakietowa, na dzień dzisiejszy, kładzie głęboki cień na otwartości i przejrzystości stosunków z tym ważnym partnerem. Rosja zapowiada, że jej odpowiedzią będzie postawienie swoich wyrzutni na terenie Białorusi.

Polityka na świecie zmienia się jak w kalejdoskopie, tymczasem nasza strategia oparta jest na sztywnym gorsecie historyczno-ideologicznych zależności. W tym kontekście bardzo ciekawe, co zrobi nasz rząd w odpowiedzi na załamanie sojuszy europejskich w wyniku referendów w sprawie opuszczenia Unii (przesądzonego już brytyjskiego czy możliwych w przyszłości następnych państw). Jaka będzie strategia PiS wobec tego nagłego przebiegunowania, które wywołane zostanie niechybnie całkiem możliwą prezydenturą Donalda Trumpa, zapowiadającego zwrot ku izolacjonizmowi USA.

Wojowniczo nastawieni wobec praktycznie wszystkich największych swoich sąsiadów obudzimy się w miejscu nie do pozazdroszczenia. Koszmar porozumienia niemiecko-rosyjskiego to zła wizja, której miało zapobiec nasze oparcie na zamorskim sojuszniku. Paradoksalnie „lekarstwo” to może doprowadzić do pełnego urzeczywistnienia horroru, któremu miało przeciwdziałać. Podjęty ponad naszymi głowami pakt stanie się faktem. Zapowiedzią tej sytuacji był wspomniany już kiedyś przeze mnie w innym artykule przykład naszej walki o tzw. dywersyfikację gazu, która doprowadziła do wybudowania gazociągu „Nord Stream 2” z pominięciem Polski.

Przypomnijmy. Rosja zaproponowała poprowadzenie nitki gazociągu przez Białoruś, Polskę do Niemiec. Polska miała zarobić na samym tranzycie około 1 mld. euro rocznie. Miały powstać nowe miejsca pracy, przepompownia i związana z nią infrastruktura na terenie naszego kraju, lepsze warunki do negocjacji w sprawie cen gazu i ropy. Jedynym, jak się okazuje kluczowym dla naszych rządców mankamentem było ominięcie Ukrainy. Mimo że Rosja słusznie argumentowała, iż Ukraina jest partnerem niestabilnym i nie reguluje opłat za gaz, Polska w wyniku nacisku USA i w myśl zasady: „za naszą wolność i waszą” postawiła swoje veto. W wyniku tych działań, Rosja i Niemcy, wbrew mrzonkom o solidarności, dogadały się ponad naszymi głowami i wyszliśmy na tym jak Zabłocki na mydle. Straciła na tym Polska i nic nie zyskała Ukraina, o którą tak zatroszczyli się naszym kosztem włodarze Rzeczypospolitej.

Czyżby i tutaj dała się zastosować Chrystusowa maksyma: „kto mieczem wojuje, od miecza ginie”? Konia z rzędem temu, kto zdoła o tym przekonać nowy rząd, jeśli nie jest już za późno. Co tam 1 mld euro czystego zarobku, skoro teraz na dofinansowanie Ukrainy cierpiącej zapaść w wyniku rewolucji, którą z taką ochotą popieraliśmy – Polska udzieliła teraz (bezzwrotnej?!) pożyczki 4 mld. złotych. Widocznie jesteśmy krajem bogatym.

Przez te trzysta lat, mimo rózgi zaborów i wojen, nie nauczyliśmy się za grosz pragmatyzmu. Ciągle wolimy stawiać krzyże zamiast fabryk, czcić mogiły zamiast nagradzać ludzi pragmatycznych i przedsiębiorców. Chodzić z chorągwiami i śnić niepoparte zdrową logiką sny o potędze zamiast mądrze na długie lata planować i wytrwale budować. To ostatnie znacznie bliższe jest chrześcijańskim cnotom – pokojowi, pracowitości, mądrości – niż mesjanistyczno-rewolucyjne, wyemblematowane z zewnątrz symbolami patriotyczno-katolickimi pieniactwo.

Za nami referendum w sprawie wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii, które pociągnąć może już w najbliższym czasie reakcję łańcuchową kolejnych exodusów wśród krajów członkowskich.

W Austrii z powodu rażących nieprawidłowości, powtórzone zostaną wybory prezydenckie, które niewielką ilością głosów przegrał kandydat prawicowy Norbert Hofer. Przed nami wybory w USA, które może wygrać Donald Trump. Wszystko to jest zapowiedzią radykalnych zmian na światowej scenie. Świat i Europa z różnych powodów wraca do polityki nacjonalistycznej, w wyniku czego nastąpi rozmontowanie i przebiegunowanie dotychczasowych sojuszy. Jeśli nasz, uwarunkowany ideologią i nadmiernym historyzmem kurs pozostanie sztywny, będziemy chyba jedynym krajem w naszym regionie, który ponieść może naprawdę dotkliwą porażkę.

Józef Białek

więcej: http://www.opcjanaprawo.pl/index.php/aktualny-numer/item/4694-wyskoczyc-z-kolein

Dodatek:

 

 

Przypominamy: 

Kluczowe słowo: suwerenność!

KPS_ksiązka

Gdy latem 2003 roku, po zmanipulowanym i gwałcącym zasady równych praw obywateli – zwolenników i przeciwników akcesji Polski do Unii Europejskiej, tzw. referendum, a w rzeczywistości nachalnej propagandzie krypto neokolonialnej i krypto totalitarnej organizacji ponadnarodowej, jaką jest UE- inicjowałem Kongres Polski Suwerennej, uznałem, że właśnie suwerenność narodu i państwa jest i będzie w przyszłości naczelną kategorią polityczną i realną potrzebą życia politycznego i gospodarczego Polski.

W lutym 2004 roku dzięki współpracy krajowych i polonijnych działaczy o orientacji narodowo-patriotycznej odbył się w Rzgowie k/Łodzi I Kongres Polski Suwerennej. Z pełną świadomością organizując Kongres nie zapraszaliśmy do udziału w nim polityków, którzy wyraźnie stawiali cele partyjne i bieżącą popularność ponad ogólnonarodową i długofalowa wizję programową przeszłej Polski, której pomyślność, zdawaliśmy sobie z tego sprawę, będzie zagrożona w każdym aspekcie życia państwowego i narodowego. Nie tylko w sferze czysto politycznej, ale także w sferze gospodarczej, społecznej (w sferze zatrudnienia, demografii i polityki rodzinnej) oraz w sferze kultury i obyczajowości.

Dlatego pomimo różnych nacisków osobiście sprzeciwiałem się udziałowi byłego premiera J.Olszewskiego ( odpowiedzialnego za początek zła, czyli układ stowarzyszeniowy Polski z UE i początek negocjacji o przyjęcie Polski do NATO) oraz A.Maciarewicza ( współtwórcy antypolskiego KOR oraz destruktora Ruchu Odbudowy Polski , a potem Ligi Polskich Rodzin). W sposób oczywisty nie zapraszaliśmy polityków, SLD, PO,  Prawa i Sprawiedliwości oraz byłego AWS, jako wywodzących się wprost z układu okrągłego stołu, albo odpowiedzialnych za wyprzedaż, destrukcję polskiej gospodarki w okresie stowarzyszeniowym i zarazem będących zwolennikami i propagatorami aneksji Polski do Unii Europejskiej po trupie suwerenności Polski.

Dorobek programowy I Kongresu Polski Suwerennej zawarty został w wydanej dzięki wsparciu wydawnictwa WEKTORY książce pod redakcją śp. prof. Józefa Wysockiego z Wrocławia. Czytamy tam m.in.:

„ Kongres Polski Suwerennej jest polskim, ogólnonarodowym ruchem obywatelskim, zainicjowanym na podstawie art.12 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej- w trosce o dobro wspólne jakim jest Rzeczypospolita( art.1 Konstytucji RP) , w trosce o jednolitość państwa ( art.3 Konstytucji RP), w trosce o tożsamość i trwanie narodu polskiego( art.6 Konstytucji RP).Kongres Polski Suwerennej uznaje zasadę suwerenności i zwierzchnictwa narodu za podstawową zasadę ustrojową. Za taką uznał ja także Senat RP w uchwale z dnia 16 kwietnia 1998 r. o ciągłości prawnej miedzy II a III Rzeczpospolitą Polską”.( Kongres Polski Suwerennej, t.1., Wydawnictwo Wektory, Wrocław 2004, s.8-9).

W książce zawarte zostało także Oświadczenie Kongresu Polski Suwerennej, które zostało odczytane na 73 posiedzeniu Sejmu RP, w nocy z dnia 20 na 21 kwietnia 2004 roku przez posła Zdzisława Jankowskiego( LPR), a następnie zostało wręczone nowo wybranemu marszałkowi Sejmu- Józefowi Oleksemu i przesłane listownie do prezydenta RP, Aleksandra Kwaśniewskiego, premiera rządu RP, Leszka Millera oraz do przewodniczących wszystkich klubów i kół parlamentarnych w Sejmie( odpowiedział tylko klub parlamentarny SLD). Oto jego treść:

„My, członkowie Kongresu Polski Suwerennej, której pierwsza sesja odbyła się w Rzgowie koło Łodzi w dniu 6 marca 2004 r., a druga sesja w Warszawie w dniu 17 kwietnia 2004 r., oświadczamy, co następuje.

Referendum przeprowadzone w dniach 7 i 8 czerwca 2003 r., a dotyczące przystąpienia Polski do Unii Europejskiej, dotyczyło akceptacji warunków sformułowanych w traktacie nicejskim oraz w akcie dołączonym do traktatu nicejskiego, stanowiącym jego integralną część. Po referendum traktat ten został jednostronnie zmieniony, został ustanowiony zupełnie nowy tryb funkcjonowania Unii Europejskiej, a także warunki uczestnictwa Polski w jej strukturach. W przygotowanym projekcie konstytucji dla Unii Europejskiej ustanawia się zupełnie nową strukturę instytucjonalną Unii Europejskiej i nadaje jej się osobowość prawną. Postanowienia przytoczonego projektu konstytucji dla Unii Europejskiej odbierają państwu polskiemu najistotniejsze atrybuty suwerenności, to jest prawo do samostanowienia, do prowadzenia samodzielnej polityki zagranicznej, do posiadania własnej waluty i armii. Nie było to przedmiotem głosowania w referendum oraz jest niezgodne z postanowieniem obowiązującej Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej stanowiącej najwyższe prawo w Polsce.

Wobec powyższego wzywamy posłów, senatorów, prezydenta i rząd polski do uchwalenia moratorium na przyłączenie Polski do Unii Europejskiej. Uchwalenie moratorium jest konieczne do ostatecznego określenia struktury i statutu Unii Europejskiej. Uchwalenie moratorium jest również konieczne ze względu na zamiar zaskarżenia traktatu akcesyjnego do Trybunału Konstytucyjnego w związku z jego niezgodnością z Konstytucją Rzeczypospolitej Polskiej, a także ze względu na zamiar zaskarżenia traktatu akcesyjnego do trybunału międzynarodowego.

Przestrzegamy jednocześnie sprawujących władzę w Polsce, że zgodnie z art. 129 Kodeksu karnego ten, kto będąc upoważnionym do występowania w imieniu Rzeczypospolitej Polskiej w stosunkach z rządem obcego państwa lub z zagraniczną organizacją, działa na szkodę Rzeczypospolitej Polskiej, podlega karze pozbawienia wolności od roku do lat 10.” ( por.,http://orka2.sejm.gov.pl/Debata4.nsf/main/6FDB798C)

Wówczas, tj. w 2004 roku niemal wszystkie partie sejmowe ( łącznie z wieloma przedstawicielami tzw. opozycji, nawet LPR i Samoobrony) wyrażały pogląd, że trzeba zrzec się wielu atrybutów suwerenności, aby uczestniczyć w politycznym projekcie Unii Europejskiej, pomimo, ze już wówczas wiadomym było, że stwarzać to będzie Polsce status kraju peryferyjnego i poddanego polityce neokolonializmu instytucjonalno-prawnego i bezwzględnej eksploatacji ekonomicznej. Wiadomym było także, chociażby na przykładzie Hiszpanii, Portugalii i Grecji, że przynależność do UE nie oznacza awansu gospodarczego, ani cywilizacyjnego i że Polska padnie ofiarą gospodarczej dominacji niemieckiej, cynizmu biurokracji brukselskiej oraz konformizmu i sprzedajności pseudo elit okrągłostołowych.

W 2004 roku słowo „suwerenność” było nie tylko niemodne, co niechciane i wypychane ze sfery publicznej.

Te partie, które nie do końca chciały się wyrzec państwowo- i narodowotwórczej  oraz politycznej doniosłości suwerenności – jak Samoobrona i szczerze narodowa część LPR zostały uznane za głównego wroga i opatrzone epitetem partii populistycznych wytypowane zostały za konieczne do wyeliminowania z życia politycznego . Głównym miejscem formułowania takich ocen była pro syjonistyczna Fundacja Batorego ( G.Sorosa), a jednym z orędowników tego poglądu był nie kto inny, jak przywódca PiS, Jarosław Kaczyński ( Lider Prawa i Sprawiedliwości podkreślił na koniec, że w obecnej sytuacji społecznej i ekonomicznej nie da się dokonać rewolucji, ale nie można dopuścić do tego, by grupa wykluczonych czy tych, którzy obawiają się zmian powiększyła się. Jeżeli taka wielka grupa spotkałaby się przy urnach, to mielibyśmy rządy partii radykalnych i populistycznych – Samoobrony, Ligi Polskich Rodzin czy postkomunistów. Dlatego droga przed nami jest  trudna.” por.http://www.batory.org.pl/programy_operacyjne/debaty/cykl_naprawa/artykuly_15/wyklad_jaroslawa_kaczynskiego_14_lutego_2005)

Mając w pamięci nie tylko polityczne wybory PiS, ale także pełne zaangażowanie tej partii w propagowanie politycznego projektu tzw. Unii Europejskiej i likwidacji suwerenności Polski zgodnie z postanowieniami Traktatu Lizbońskiego muszą dziwić obecne  pełne hipokryzji politycznej słowa  przywódcy PiS, Jarosława Kaczyńskiego w trakcie ostatniego Kongresu partii Prawo i Sprawiedliwość:

Przedstawiliśmy społeczeństwu wiele obietnic. Od listopada 2015 r. stanęliśmy przed nowym, niesłychanie trudnym wyzwaniem. To wyzwanie, któremu na imię: spełnić obietnice. Gdyby je ująć w kilku słowach: obiecaliśmy Polskę suwerenną, solidarną, sprawiedliwą i silną. […] W sprawie imigracji mogliśmy odmówić, bo ten rząd jest suwerenny, bo jesteśmy suwerenni. 

Takiego państwa potrzebujemy – państwa silnego. Co to znaczy w praktyce? To naprawa państwa, spokojna i ostrożna, ale konsekwentnie idąca w stronę nowej jakości, którą można nazwać nowym państwem, niemającym związku z komunizmem, postkomunizmem i postkolonializmem. To ostateczne odrzucenie Balcerowicza, to nowy porządek gospodarczy. A ten nowy porządek to plan Morawieckiego. Musimy go zrealizować. 

 Nie jesteśmy kolonią i nie pozwolimy na ocenianie przestrzegania naszej konstytucji z zewnątrz. Kryzys TK pokazał kryzys konstytucji z 1997 r. Ona daje społeczeństwu wiele praw, tyle tylko, że w ogromnej mierze pozostają one na papierze.” ( za: http://niezalezna.pl/82719-jaroslaw-kaczynski-na-kongresie-pis-musimy-odrzucic-koncepcje-szkodnika-balcerowicza).

Postępujące polityczne i gospodarcze bankructwo projektu o nazwie „Unia Europejska”, który tak wiele kosztował naród polski i polskie państwo jest obecnie zastępowane w drodze  kolejnej manipulacji przez polityczną fikcję o nazwie „Unia Narodów”. Pozbawione wiarygodności politycznej, pełne hipokryzji i pustosłowia deklaracje o programie politycznej suwerenności państwa polskiego i ekonomicznym planie Morawieckiego nie posiadają żadnej treści w kontekście całkowicie wasalnej wobec USA polityki zagranicznej i wojskowej oraz kontynuowania polityki pieniężnej, finansowej i ekonomicznej zgodnej z zasadami ponadnarodowej lichwy oraz rezygnacji z zasad ekonomii fizycznej na rzecz spekulacji.

Droga do pomyślności Polski wiedzie poprzez wpisanie się Polski do grupy państw dążących do ustanowienia nowego, międzynarodowego ładu politycznego i gospodarczego, opartego o porzucenie jednobiegunowego ( syjonistyczno-anglosaskiego) modelu stosunków międzypaństwowych, ukształtowanie nowego ładu finansów światowych odrzucającego dominację dolara kreowanego w oderwaniu od podstaw ekonomii fizycznej. Ładu międzynarodowego opartego o poszanowanie mechanizmu wewnątrzkrajowej suwerenności pieniężno-finansowej suwerennych organizmów państwowych, odrzucającego zasady neokolonializmu gospodarczego i uznającego niezbywalne prawa narodów do rozwoju i dobrobytu.

Wpisanie się Polski do przedstawionej wyżej inicjatywy międzynarodowej wymaga ostatecznego zerwania z neokolonialną polityką pseudoelit okrągłego stołu z PiS, PO, SLD i wszelkimi mutacjami tych partii na współczesnej scenie politycznej Polski.

PZ

10 Komentarzy

Filed under Bez kategorii

10 responses to “„Wyskoczyć z kolein”… czyli meandry „polskiej” polityki wschodniej

  1. Tomasz Zieliński

    Nie całe ostatnie 300 lat było stracone.
    W latach 1944 – 1989 Polska prowadziła całkiem dobrą politykę zagraniczną, sprowadzono z ZSRR całe linie produkcyjne na takie cuda jak: śmigłowce, samoloty odrzutowe, czołgi, walcownie blach, całe linie produkcyjne, dokumentacje itd. może było biednie ale kraj się rozwijał gospodarczo.
    Autor natrętnie pisze, że coś MY lub POLSKA zrobiła źle. Społeczeństwo nie ma prawa zabierać głosu w swoich sprawach. Rządzi tu wąska elita oddzielona od społeczeństwa bardzo grubą kreską. Społeczeństwo jest w ponad 95% przeciwne udziałowi żołnierzy w wojnach za granicą. I nic. Przykładów można mnożyć.

    Taki mam pasujący cytat sprzed 116 lat dla Pana Autora. Oczywiście WESELE Wyspiańskiego wypowiedź Stańczyka (doradcy królewskiego w czasach świetności RP) scena 7

    Asan jako spowiedź czyni,
    spowiedź, widzę, cudzych grzechów;
    Acan się zalewa łzami, Grzech, Kłamstwo, Łzy,
    duszę krwawi, serce krwawi; Wyrzuty sumienia
    ale znać z Acana mowy,
    że jest — tak — przeciętnie zdrowy;
    jutro humor się naprawi. —
    Gotów mi płakać najrzewniej,
    rozczulać się cudzych grzechów,
    u bliskiego widzieć tramy,
    zbrodnie, brudy, grzechy, plamy
    i za swojego bliskiego
    uczynić publiczną spowiedź. —
    A! doprawdy! warte śmiechów —
    Może jeszcze rozgrzeszenie
    wziąć kapłańskie z cudzych zbrodni —

    Polubione przez 3 ludzi

  2. Słowianin

    Te kanalie syjonistyczne chodzące na pasku wuja Sama kupujące od niego złom i jeszcze mające czelność reklamować to jako wunderbaren Waffen vide kupno F-16 za panowania syjonisty Kaczyńskiego . Pierwsze kłopoty tego gówna usmańskiego zaczęły się , gdy ten syf znalazł się w Polsce o Offsecie nie wspominając z którego wyszedł z tego offsetu jedynie usmański kop w dupę , ale parcharnia oczywiście nic o tym nie wspomniała ,a jak przed zakupem pierdoliła ile to Judeopolonia zyska na offsecie . Normalna rzecz jak zwykle parchate oszustwo ,a goje cóż cicho siedzą i zadowoleni .
    Jakim cudem ta parcharnia może spłodzić bardzo dobrą politykę wschodnią dla Polski . Przecież to nie są Polacy i oni nie reprezentują interesów Polski tylko interesy swoich panów za Oceanem i w Izraelu to czy można od nich oczekiwać dobrej polityki wschodniej .
    Andrzej Lepper miał dobre pomysły to prawdopodobnie dostał w czapę prawdopodobnie bo nie ma dowodów . Lider Zmiany mam nadzieję , że kocha Polskę i też płaci za to cenę potworną . Zobaczymy co parcharnia na niego ma , aby nie sfabrykowane . Pewnie nic.
    Panie Darku wiadomo coś co słychać u lidera Zmiany . Trzyma się jakoś? . Zdrowie u niego w porządku? . Musi wiedzieć , że wielu Słowian – Polaków popiera go całym sercem .

    Polubienie

  3. andrzej

    Panie Słowianinie.
    Andrzej Lepper został na pewno zamordowany, czego są dowody, wystarczy myśleć.
    Co do Pana Mateusza, no cóż oprócz niewielu Polaków nikt nic nie wie!
    Jak pytam, to wielkie oczy i wzruszenie ramionami. Wystarczy iść do żydowskich świątyń – jak: galerie, McDonald’sy i tym podobne przybytki dla gojów i zrobić tam wywiad z zapytaniem, co wiedzą o więźniach politycznych w III rzydopospolitej?

    Panie Dariuszu,
    proszę pozdrowić pana Mateusza i przekazać, że są Polacy, którzy są z nim, a winni na pewno będą rozliczeni!

    Polubienie

  4. Artykuł w sumie b. dobry. Mam tylko kilka zastrzeżeń.

    1) Autor kierując się pewną formą poprawności politycznej, krytykując jak najbardziej słusznie zresztą połitykę okupacyjnych marionetek, ciągle pisze albo że to Polska, polskie władze, polskie elity, polski rząd, albo po prostu „my” – że to my robimy cały czas te szkodliwe idiotyzmy. A moim zdaniem należy odróżniać okupacyjne marionetki od ubezwłasnowolnionego społeczeństwa. Bo to nie my – ja, Kosiur czy Ziemiński wspieramy benderowską UPAinę i nie my szczujemy na Rosję.

    2) Białek napisał: „Polityka wyraźnie proatlantycka może utrudniać naszą suwerenność w podejmowaniu decyzji o otwarciu nie tylko na Rosję, ale także na rynki takie jak Iran, Kazachstan, Białoruś”

    Niestety nie zauważam ani odrobiny jakiejkolwiek suwerenności (politycznej, militarnej, gospodarczej, finansowej, kulturalnej) jaką miałaby mieć atrapa Polski – III Rzydopospolita. Ostała się nam jedynie suwerenność umysłów i sumień – ale nie u wszystkich. Bo zniewolenie umysłów nadal jest powszechną plagą między Odrą a Bugiem.

    3) Autor pisze: „Przez te trzysta lat, mimo rózgi zaborów i wojen, nie nauczyliśmy się za grosz pragmatyzmu. Ciągle wolimy stawiać krzyże zamiast fabryk”

    Bardzo przepraszam, ale mieliśmy krótki okres w historii, gdy krzyże i kler zapędzono do krucht, a stawiano fabryki, stocznie, huty, szpitale, szkoły i osiedla mieszkaniowe. Było wtedy nawet propagowane hasło – Polak potrafi. Ale niestety, potrafiliśmy też dać się omamić propagandzie RWE, żydowskiej opozycji, Wojtyłom, Popiełuszkom i chcieliśmy „wolności” i zachodu. No i mamy…

    Dalej pisze autor: „…Chodzić z chorągwiami i śnić niepoparte zdrową logiką sny o potędze zamiast mądrze na długie lata planować i wytrwale budować.”

    W PRL planowano na lata naprzód. I wytrwale budowano.

    Najbardziej wątpliwy cytat: „To ostatnie znacznie bliższe jest chrześcijańskim cnotom – pokojowi, pracowitości, mądrości”

    Bardzo przepraszam, ale zbyt dobrze znam historię krystowierstwa – pokoju w nim, gdy miało władzę polityczną, nie było ani minuty, pracowicie jedynie grabiło i niszczyło co „pogańskie” i „heretyckie” oraz wyzyskiwało masy zniewolonych poddanych (choć protestantyzm wprowadził kult bogacenia się i pracowitości, ale ostatecznie poszło to na łup żydo-banksterów). A już najmniej u krystowierców było mądrości. Zacytuję pewnego gorliwego katolika:

    „Nie jest ważne czy w Polsce będzie kapitalizm, wolność słowa, czy w Polsce będzie dobrobyt. Najważniejsze, żeby Polska była katolicka.”

    Tako rzekł Henryk Goryszewski, prawnik, (o zgrozo) nauczyciel akademicki, poseł knessejmu I i III kadencji, wicepremier w żondzie Hanny Suchockiej. A inny katolik, ksionc Lutosławski, autor preambuły do konstytucji marcowej 1921, uważany przez katolactwo za wielkiego patryjotę, tako w książce do harcerzy pisał:

    “Cóżby ci przyszło z wolnej ojczyzny, gdyby Kościół miał na tym stracić”

    Takiej to „mondrości chrześcijańskiej” uczył ten klecha młode pokolenie – interes żydogennego kk ważniejszy miał być dla harcerzy niż wolność Polski.

    Poza tym tekst jest rzeczywiście dobry.

    Polubione przez 3 ludzi

    • Słowianin

      Dobrze , że pan Opolczyk pewne rzeczy uzupełnił , bo autor tego artykułu chyba o PRL zapomniał , albo nie chciał pamiętać .
      Znam życie i wiem , że dziś jak tylko wstanie z nocki w Kanadzie Toronto będzie nalot na WPS i jego pierdolenie , bo on zawsze pod koniec roku się uaktywnia . Także panie Opolczyku będzie pan zbluzgany . Mam nadzieję ,że się mylę .

      Polubienie

  5. zydozerca

    kommersant.ru
    Wojenny internet w Rosji

    Polubienie

  6. paziem

    Komisje sejmowe pozytywnie o polsko-ukraińskiej deklaracji pamięci i solidarności

    • Komisje sejmowe ds. UE oraz spraw zagranicznych poparły projekt wspólnej „Deklaracji pamięci i solidarności Sejmu RP i Rady Najwyższej Ukrainy”.
    • Mówi ona m.in. o potrzebie bezstronnych badań historycznych i „powstrzymywania sił, które prowadzą do sporów w naszych państwach”.

    Projekt deklaracji poparły wszystkie kluby poza klubem Kukiz’15. Podczas posiedzenia posłowie otrzymali informację, że komisja spraw zagranicznych parlamentu Ukrainy również przyjęła deklarację.

    Wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki powiedział na posiedzeniu komisji, że pomysł uchwały zrodził się w sierpniu „w związku z pewnym napięciem, które powstało we wzajemnych relacjach polsko-ukraińskich po uchwałach Sejmu i Senatu”.

    W lipcu Sejm przyjął uchwałę określającą zbrodnię wołyńską mianem ludobójstwa; analogiczną uchwałę przyjął też Senat. W reakcji na to na początku sierpnia Rada Najwyższa Ukrainy przegłosowała rezolucję krytykującą uchwały polskiego Senatu i Sejmu.

    Czytaj też: 22 października Dniem Praw Rodziny

    „Obie strony wyrażały ochotę przejścia ponad tymi faktami, które odnoszą się przede wszystkim do historii i stworzenia dokumentu, który odnosiłby się do historii także, ale również do teraźniejszości, a był znaczący dla naszych przyszłych stosunków” – dodał Terlecki. Jak zaznaczył, na to nałożyła się jeszcze sprawa filmu („Wołyń”), który „z oczywistych powodów jest dla Ukraińców trudny do oglądania”.

    „Deklaracja w znacznej mierze powstała po stronie ukraińskiej, ale my nanieśliśmy tam wiele zmian i poprawek, dodaliśmy pewne fragmenty i wszystkie te zmiany zostały przez stronę ukraińską zaakceptowane. Można więc powiedzieć, że jest to wspólny tekst polsko-ukraiński” – podkreślił wicemarszałek.

    Terlecki mówił, że jest propozycja strony ukraińskiej, by Sejm i Rada Najwyższa przyjęły uchwałę tego samego dnia, w czwartek. „Wyobrażam to sobie tak, że gdyby komisja pozytywnie zaopiniowała tekst deklaracji, mogłaby ją skierować do Prezydium Sejmu, które przyjęłoby ją jako uchwałę prezydialną. Byłaby wtedy możliwość przyjęcia tej uchwały przez aklamację jutro pewnie wieczorem podczas głosowań w Sejmie” – mówił.

    Wiceszef MSZ Michał Ziółkowski poinformował, że resort nie ma uwag do tekstu deklaracji. „Uważamy, że w okolicznościach, które już wskazał pan marszałek, tego typu deklaracja i odniesienie się do wspólnej pamięci historycznej naszych narodów i narodów naszego regionu może być doniosłym pozytywnym politycznym aktem i może przynieść wiele dobrego dla naszych relacji” – powiedział Ziółkowski.

    Robert Tyszkiewicz (PO) podkreślił, że „to pierwsze po wielu miesiącach ochłodzenia przedsięwzięcie, które można odczytać jako krok ku poprawie relacji polsko-ukraińskich”. Wyraził nadzieję, że deklaracja stanie się „znaczącym krokiem ku konstatacji, że tradycją polskiej polityki jest to, że polityka wschodnia potrafi łączyć ponad podziałami”.

    „Mam nadzieję, że będzie to oznaczało powrót do tradycyjnych źródeł naszego zaangażowania na Wschodzie, powrót do dobrych tradycji polskiej polityki wschodniej, która przez dwadzieścia kilka lat była wspólnym dorobkiem całej polskiej klasy politycznej. Poprzemy tę deklarację, uważamy, że jest ona dzisiaj niesłychanie potrzebna i oby stanowiła impuls do tego, aby klimat między Polską i Ukrainą był coraz lepszy” – powiedział Tyszkiewicz.

    Poseł Kukis’15 Grzegorz Długi ocenił, że projekt deklaracji to próba przeproszenia strony ukraińskiej za uchwałę Sejmu sprzed kilku tygodni dotyczącej Wołynia. Krytykował fakt, że projekt deklaracji został przygotowany na Ukrainie oraz że deklaracja została już przyjęta przez ukraiński parlament, co sprawia, że polscy posłowie de facto nie mogą już zgłaszać do niego poprawek.

    W projekcie deklaracji czytamy: „My przedstawiciele Sejmu RP oraz Verkhovnej Rady Ukrainy, wspólnie i jednocześnie przyjmujemy niniejszą +Deklarację Pamięci i Solidarności+, aby oddać hołd milionom ofiar poniesionych przez nasze narody w czasie II wojny światowej oraz potępić zewnętrznych agresorów, którzy próbowali zniszczyć naszą niepodległość”.

    Jak podkreślono, pakt Ribbentrop-Mołotow z 23 sierpnia 1939 roku doprowadził do wybuchu II wojny światowej, a w konsekwencji do okupacji Polski przez Niemcy i Związek Sowiecki, która spowodowała masowe represje wobec obu narodów.

    „Pamiętamy, że słabość reakcji międzynarodowej wobec eskalacji postaw totalitarnych i szowinistycznych przed II wojną światową, pozwalanie agresorom na nieprzestrzeganie zasad praw międzynarodowego, jak również polityka ustępstw zachęciły reżimy komunistyczny i nazistowski do agresji i w konsekwencji, podziału Europy” – czytamy w projekcie.

    „Składamy hołd milionom ofiar agresji i okupacji naszych krajów przez komunistyczny ZSRR i nazistowskie Niemcy” – głosi projekt. Zwrócono w nim uwagę na „walkę polskich i ukraińskich sił opozycji antykomunistycznej, która dała moralne podstawy dla przywrócenia niepodległości naszych państw”.

    „Wierzymy w potrzebę intensyfikacji bezstronnych badań historycznych, podjęcia szczerej i przyjacielskiej współpracy badaczy, a także powstrzymywania sił, które prowadzą do sporów w naszych państwach” – czytamy w projekcie deklaracji.

    Zwrócono w niej uwagę, ze „prowadzenie agresywnej polityki zagranicznej przez Federację Rosyjską, okupacja Krymu prze Rosję, wspieranie i prowadzenie interwencji zbrojnej we wschodniej Ukrainie przez Kreml, łamanie podstawowych norm praw międzynarodowego oraz układów zawartych z Ukrainą, niestosowanie się Rosji do postanowień oraz prowadzenie hybrydowej wojny informacyjnej stanowią zagrożenie dla pokoju i bezpieczeństwa całej Europy”.

    W projekcie deklaracji wyrażono „solidarność ze wszystkimi obywatelami Ukrainy, w tym z Tatarami Krymskimi, w czasach wielkiej próby”. „Podkreślamy nasze zaangażowanie w działania na rzecz pokojowego rozwiązania konfliktu we wschodniej Ukrainie oraz przywrócenia jej integralności terytorialnej” – napisano w projekcie.

    Podkreślono tez potrzebę jedności działań w ramach NATO wobec nowych zagrożeń i rozszerzenie wsparcia dla współpracy Sojuszu z Ukrainą i jej strategicznego celu, jakim jest członkostwo w Sojuszu.

    W uchwale wezwano też „wszystkich europejskich partnerów, by zademonstrowali jedność i międzynarodową solidarność oraz chronili zjednoczona Europę przed zewnętrzną agresją”.

    za:http://www.parlamentarny.pl/wydarzenia/komisje-sejmowe-pozytywnie-o-polsko-ukrainskiej-deklaracji-pamieci-i-solidarnosci,16025.html

    Polubienie

  7. zydozerca

    To już pewne! Sławomir Nowak szefem ukraińskiej rządowej agencji Ukrawtodor – Dziennikbaltycki.pl – Dziennik Bałtycki
    http://www.dziennikbaltycki.pl › aktualnosci
    Dróg to im niekoniecznie przybędzie, ale za to złotych zegarków na mur beton na Ukrainie wkrótce zabraknie! Bo Lolo Pindolo będzie nimi bardziej niż ruski..
    polecam przeczytać „Słownik afery taśmowej „

    Polubienie

  8. zydozerca

    UKRAINA PRZEGRYWA WALKĘ Z AIDS-ok. 1 mln zarażonych
    Za siedem lat na Ukrainie każdego dnia będzie umierało na AIDS 150 osób. Prawie tyle samo, co dziś w najbardziej dotkniętych epidemią krajach Afryki
    GW,Polandia.pl
    Ciekawe,ilu przybyszy w Polsce jest nosicielami i jak PiS zadbał o testy i leczenie,by nas nie pozarażali ?

    Polubienie

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.